![]() |
Apoteoza ""Henryk Sienkiewicz i jego wizje", mal. Czesław Tański.
/Muzeum Literatury /East News
„My z niego wszyscy”, motto Stanisława Cata Mackiewicza, patronuje 100 rocznicy śmierci Henryka Sienkiewicza, polskiego literata i noblisty. Jakim był człowiekiem? Do czego dążył? Jak dziś czytać powieści Sienkiewicza i kto po nie sięga?
http://www.polskieradio.pl/13/224/Artykul/1569165,2016-rokiem-Henryka-Sienkiewicza
Henryk Sienkiewicz
"W Sztokholmie na uroczystości rozdawnictwa nagród imienia Nobla"
Ci, którzy
mają prawo ubiegać się o nagrodę ustanowioną przez szlachetnego filantropa, nie
należą do ludzi jednego szczepu i nie są mieszkańcami jednego kraju. Wszystkie
narody świata idą w zawody o tę nagrodę, w osobach swoich poetów i pisarzów.
Dlatego też wysoki aeropag, który tę nagrodę przyznaje, i dostojny monarcha,
który ją wręcza, wieńczą nie tylko poetę, ale zarazem i naród, którego synem
jest ów poeta.
Stwierdzają
oni tym samym, że ów naród wybitny bierze udział w pracy powszechnej, że praca
jego jest płodna, a życie potrzebne dla dobra ludzkości.
Jednakże
zaszczyt ten, cenny dla wszystkich, o ileż jeszcze cenniejszym być musi dla
syna Polski!... Głoszono ją umarłą a oto jeden z tysiącznych dowodów, że ona
żyje!... Głoszono ją podbitą, a oto nowy dowód, że umie zwyciężać!...
Komuż nie
przyjdą na myśl słowa Galileusza: E pur si muove!..., skoro uznana jest wobec
całego świata potęga jej pracy, a jedno z jej dzieł uwieńczone.
Więc za to
uwieńczenie - nie mojej osoby, albowiem gleba polska jest żyzna i nie brak
pisarzów, którzy mnie przewyższają - ale za to uwieńczenie polskiej pracy i
polskiej siły twórczej wam, panowie członkowie Akademii, którzy jesteście
najwyższym wyrazem myśli i uczuć waszego szlachetnego narodu, składam, jako
Polak, najszczersze i najgorętsze dzięki.
[1905]
Pierwodruk w warszawskim "Tygodniku Mód i Powieści" 1905, nr 52. http://www.sienkiewicz.ovh.org/14/069.html Henryk Sienkiewicz – noblista spod strzechhttp://www.polskieradio.pl/39/156/Artykul/1113417,Henryk-Sienkiewicz-–-noblista-spod-strzech |
Teksty dzieł H. Sienkiewicza dostępne na WIKIŹRÓDŁA
Nowele
1872 – Humoreski z teki Worszyłły
1875 – Stary sługa
1876 – Hania
1877 – Selim Mirza
1877 – Szkice węglem
1878 – Janko Muzykant
1880 – Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela
1882 – Bartek Zwycięzca
1882 – Jamioł
Nowele amerykańskie
1880 – Za chlebem – na jej podstawie powstało libretto do
opery Konstantego Gorskiego
1880 – Orso
1882 – Latarnik
1889 – Wspomnienie z Maripozy
Powieści
1872 – Na marne
Trylogia:
1884 – Ogniem i mieczem
1886 – Potop
1888 – Pan
Wołodyjowski
1891 – Bez dogmatu
1894 – Rodzina Połanieckich
1896 –
Quo vadis
1900 – Krzyżacy
1906 – Na polu chwały
1910 – Wiry
1912 – W pustyni i w
puszczy
Henryk Sienkiewicz
"O genezie «Quo vadis»"
[Odpowiedź na pismo A. Goldemara]
Wczoraj dopiero powróciłem z Galicji z polowania, które przedłużyło się trochę i spowodowało opóźnienie mej odpowiedzi. Niebawem opuszczam Warszawę, aby towarzyszyć mej chorej córce, prawdopodobnie do Korfu. Wskutek tego nie jestem w stanie zadość uczynić wyczerpująco Pańskiemu życzeniu.
Pyta mię Pan, w jaki sposób powstała w mej wyobraźni myśl napisania Quo vadis. Był to rezultat licznych przyczyn. Miałem zwyczaj od wielu lat przed zaśnięciem wczytywać się w dawnych dziejopisów łacińskich. Robiłem to nie tylko z zamiłowania do historii, którą się zawsze bardzo interesowałem, ale również ze względu na łacinę, której nie chciałem zapomnieć. To przyzwyczajenie pozwalało mi czytać prozaików i poetów łacińskich bez wszelkich trudności, budziło zarazem coraz gorętszą miłość do świata starożytnego.
Najsilniej pociągał mię jako historyk Tacyt. Wczytując się w Annales, niejednokrotnie czułem się kuszonym przez myśl przeciwstawienia w pracy artystycznej tych dwóch światów, z których jeden był potęgą rządzącą i wszechmocną machiny administracyjnej, drugi reprezentował wyłącznie siłę duchową. Myśl ta pociągała mię jako Polaka przez swą ideę zwycięstwa ducha nad siła materialną; jako artystę porywała mię przez wspaniałe formy, w jakie umiał przyoblekać się świat starożytny.
Siedm lat temu, podczas mego ostatniego pobytu w Rzymie, zwiedzałem miasto i okolice z Tacytem w ręku. Mogę śmiało rzec, iż sama myśl już była we mnie dojrzała; szło tylko o znalezienie punktu wyjścia. Kaplica "Quo vadis", widok bazyliki św. Piotra, Góry Albańskie, tre fontane - dokonały reszty.
Wróciwszy do Warszawy, rozpocząłem studia historyczne, które natchnęły mię jeszcze większą miłością do zamierzonego dzieła.
Taka jest geneza Quo vadis. Wszystko, co Panu piszę jest nadto krótkie i suche, ponieważ do tych motywów można by dodać jeszcze wiele innych - me uczucia osobiste, wędrówki po katakumbach, przecudny krajobraz, który otacza zawsze miasto wieczne, akwedukty widziane o wschodzie lub zachodzie słońca...
Lecz nie mogę pisać dłużej. Zresztą sądzę, iż to, co powiedziałem, może najwyżej posłużyć Panu jako tekst do artykułu, który pod Pańskim piórem, przy Pańskiej znajomości języka francuskiego, będzie piękniejszy, bogatszy i barwniejszy niż to wszystko, co ja sam mógłbym napisać. Racz Pan przyjąć, Szanowny Panie i Kolego, wyrazy mego wysokiego poważania.
Henryk Sienkiewicz
[1901]Komiks: Ogniem i mieczem; Scenariusz: Paweł Woldan
Rysunki: Janusz Glanc-Szymański
„Sielanka młodości” – pierwszy z utworów Henryka Sienkiewicza.
Kolega
autora, Konrad Dobrski, wspomniany w dwu utworach dalszych, przesłał
"Sielankę" do "Tygodnika Ilustrowanego" w r. 1867, gdzie
drukować jej nie chciano.
Ogłosił ją
dopiero I. Chrzanowski w "Ateneum" 1901, nr 6, przedrukował zaś w
Pismach zapomnianych i nie wydanych (Lwów 1922), s. 457-462.
Tekst według
prwdr.
Henryk Sienkiewicz, "Sielanka
młodości"
Jaś był
studentem w Szkole... i nad medycyną
Siadywał
dnie i noce, pracując ochoczy,
A Helcia była sobie ładniutką dziewczyną:
Usta miała
jak róże - a jej cudne oczy
W takie blaski i barwy mieniły się jasno,
Jak czerwie świętojańskie, co ukryte w lesie,
Gdy wszystkie światła dzienne wieczorem zagasną,
Czekają, aż
noc chwile miłości przyniesie.
W jej
piersi, okrąglutkiej i bielszej od śniegu,
Serduszko jakoś dziwnie, jakoś szybko biło,
Jakby wskutek uczucia ze zwykłego biegu
Wypadło i o drugim serduszku marzyło.
I tak było niestety!!! Nieraz, gdy usiadła,
By zagrać, i rączęta kładła na klawisze,
To jakaś tęskna łezka z oka jej wypadła
I piosnkę rzewną, smutną - przerywała ciszę.
I choć
nikomu jeszcze serca nie oddała,
Nikt nie usłyszał słowa: kocham cię, mój
drogi,
Jednak czas ten nadchodził - Helcia to
wiedziała
I czekała nań... można powiedzieć, bez trwogi
-
Owszem, z
radością nawet... Jaś o tym nie wiedział,
Bo on Helci
nie znał, nawet nie przeczuwał;
On sobie nad
nauką całe życie siedział
I z pracy
całe szczęście i przyszłość wysnuwał.
Jaś był
przystojny chłopak - miał oczy błękitne
I ciemne, bujne włosy - rumieniec na twarzy
I rysy regularne, chociaż nie wybitne,
A czoło jasne, piękne, co myśli i marzy.
Oboje byli ładni, tak jakby dla siebie
Stworzeni, jakby złączyć ich Opatrzność
chciała.
Lecz, nieszczęsna Helenko! wszak Jaś nie znał
ciebie,
Lecz, nieszczęsna Helenko! tyś Jasia nie
znała.
Helcia
chciała się kochać. - Bywała w kościele
Na kazaniach, u Fary - zwykle się modliła.
Tam bywało i brzydkich, i przystojnych wiele,
Lecz nie było takiego, jak Helcia marzyła.
Bywał tam jakiś blondyn, przygarbiony trocha,
Przez całą mszę on wzrokiem pożerał
dziewczynę,
Widać mu
było z twarzy, jak czuje i kocha,
Ale nie był przystojny i nudną miał minę.
Bywał i
drugi blondyn: nosił on surduty
Modne, białe kołnierze à la Szekspir ścięte,
Kamizelkę otwartą i błyszczące buty,
Krawat i rękawiczki szczelnie obciśnięte. -
Lecz miała
jedną wadę ta strojna persona:
...Była... nie nazbyt mądra... A to sęk nie
lada,
Bo panna prędzej wstręt swój ku brzydkim
pokona,
Ale głupiec jej nigdy w oko nie podpada.
I tak się kołysała na swej giętkiej stopie
Jako to młodociane i wesołe chłopię,
Co pędząc
tchem swym puszek lub goniąc motyla,
Przed gałązkami wierzby swą główkę uchyla,
Aby nie zranić czoła . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . .
Szła właśnie z kościoła . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . .
Gdyż była to niedziela. - Więc w jasnej
sukience,
W kapelusiku z piórkiem, pączkiem róży w ręce
Szła wraz z matką na spacer, by wśród drzew i
chłodu
Popatrzeć na zieloność Saskiego Ogrodu.
Szedł tam
także i Jasio odpocząć po pracy,
Bo tak już zwykle robią studenci biedacy:
Cały tydzień nad książką ze schylonym czołem,
Ale w święta dzień cały z spojrzeniem wesołem
Spędzają na przechadzkach, sięgając oczyma,
Czy wśród tłumu publiki Beatryczy nie ma,
Żeby się nią
ucieszyć chociaż jedną chwilką;
Bo każdy
student - kochać ma w niedzielę tylko
Sposobność - i to z rana. - Krótki czas, do
kata!
Zwłaszcza że dzisiaj młodość tak prędko ulata.
Szedł więc
Jaś - a szedł szybko, śmiało i zuchwale
I zaglądał po drodze pod gęste woale,
Gapił się na pojazdy - gdy wtem na uboczu
Spostrzegł wlepionych w siebie dwoje jasnych oczu.
Sczerwienił
się jak wiśnia i zmieszał się cały,
Bo te oczy tym dziwnym wyrazem patrzały,
Co wstrząsa całą duszę i serce człowieka.
Więc też Jaś
się sczerwienił i krzyknął: "Eureka!!!"
"Eureka!!!" szepnęły usteczka
dziewczyny.
Oczy jej powiedziały: "To tyś! mój
jedyny!"
Pierś się z lekka podniosła - opadły jej ręce,
Oczy się przymrużyły... kwiatek po sukience
Zsunął się do nóg Jasia. - O, Helenko miła!
Czy wiesz, żeś serce Jasia na wieki zraniła,
Że mu twój
obraz wiecznie przed oczyma staje
I że mu na prelekcjach uważać nie daje,
Że jeśli mu
egzamin niedobrze wypadnie,
To wina nie na niego, lecz na ciebie spadnie?
* * *
Pokochały
się dzieci. - Co tu mówić wiele!...
Odtąd Jaś się czerwienił na mszy co niedzielę,
Lecz i w
Helence zmiany też zaszły niemałe:
Dawniej, było, chychocząc, spędzała dnie całe,
Dziś jakoś tęskno - rzewnie modrym okiem goni.
Dawniej, było, jak ptaszę - zawsze piosnką
dzwoni,
Dziś smutna, zamyślona, nieraz łezkę kryje.
Ach! bo kto się z kielicha miłości napije,
Nie dla niego już śmiechy i huczne zabawy
Ni wesołość dziecięca - zawsze smutny, łzawy,
Obraca się bez celu w wielkim marzeń kole,
Z piersią rozdartą w głębi przez rozpacz i
bole,
Których z duszy nie wyrwą wszystkie skarby
świata,
Nie ukoi niepamięć, nie utulą lata.
* * *
Jak
pszczoła, gdy nad kwiatem zawiśnie na skrzydłach,
Tak jakby w niewidzialnych uplatana sidłach,
Wisi w powietrzu jasnym nad kwiata kielichem
I ledwo ją rozpoznasz po brzęczeniu cichem:
Tak Jaś ponad Helenką zawisł myśli kołem,
Omotał ją marzeniem, nazwał ją aniołem,
Tęczą, gwiazdą, jutrzenką o różanym blasku,
Błyszczącą jak korona na świętym obrazku;
Z jej postacią na myśli do snu się układa,
O niej myśli, gdy wstaje, o niej tylko gada.
* * *
Tymczasem
koło Helci zalotników wieniec
Powiększał się z dniem każdym - niejeden
młodzieniec,
I młody i przystojny - comme il faut - bogaty,
Przysyłał już do matki o jej rękę swaty -
Helcia
wszystkich odrzuca, a za Jankiem wzdycha.
Jak powój,
co za dębem z tęsknoty usycha,
Tak ona by go białym oplotła ramieniem,
Złączyła się na wieki - choćby dłoni drżeniem,
Chociażby wzrokiem tylko... Ach!!! gdyby
ustami!
Nie!! Ona tak nie marzy, jej myśli nie plami
Żadna
pieszczota ziemska. Myśl jej, jak niebianka,
Tak jasna i przejrzysta jakby oczy Janka.
Ona dotąd
nie kocha, chociaż ani słowa
Jeszcze nie zamienili. - On miłość swą chowa
I strzeże jakby ogień pogańskiego boga,
Wichry życia nie zgaszą jej - ani śmierć
sroga,
Z duszy jej jak z ołtarza wiatr nigdy nie
zwieje,
Czas płynący nie stłumi - deszcz łez nie
zaleje.
Koniec?!!
Nie - to dopiero początek powieści,
Lecz co się dalej stanie, niech inny obwieści,
Dziś jedno ku drugiemu równą miłość czuje,
Co ja, ich dziejopisarz, jako fakt notuję.
Lecz czy tak
będzie zawsze... czy tak będzie wiecznie,
Ja nie wiem... a zgadywać trudno...
niebezpiecznie.
[1867]
Materiały z Konferencji
http://lib.amu.edu.pl/konferencja2/materialy/W.M.Kolasa/kolasa_gazety.pdf
„Gazeta Polska” (1861-1907) – (do 1863 red. J. I. Kraszewski, od 1906 red. R. Dmowski) – nakł. 12 tys.
„Słowo” (1882-1914) – red. H. Sienkiewicz (Trylogia) – 12 tys. egz.
Działalność dziennikarska Henryka Sieniewicza
Gazety na ziemiach polskich w latach 1826-1914Materiały z Konferencji
http://lib.amu.edu.pl/konferencja2/materialy/W.M.Kolasa/kolasa_gazety.pdf
„Gazeta Polska” (1861-1907) – (do 1863 red. J. I. Kraszewski, od 1906 red. R. Dmowski) – nakł. 12 tys.
„Słowo” (1882-1914) – red. H. Sienkiewicz (Trylogia) – 12 tys. egz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz