SIENKIEWICZ W SZKOLE



Laboratorium: 

HENRYK SIENKIEWICZ W KULTURZE POLSKIEJ XX WIEKU.



Pod kierunkiem prof. dr hab. Tadeusza Bujnickiego.
Laboratorium powołane na okres lat 5 do połowy 2018 roku. 
Podstawa merytoryczna: projekt badawczy: „Henryk Sienkiewicz. Obecność w kulturze polskiej XX wieku. Polskość i nowoczesność. Recepcja i nowe odczytania”. 
http://www.al.uw.edu.pl/pl-480




Aktualności

Henryk Sienkiewicz w szkole


http://www.wiadomosci24.pl/artykul/po_konferencji_henryk_sienkiewicz_w_szkole_bibliotece_muzeum_301167.html

Sienkiewicz z innej strony



Henryk Sienkiewicz - Obecność w kulturze polskiej XX wieku.

Prace materiałowe




Prace wykonywane indywidualnie lub zespołowo w ramach grantu, także prace zlecane poza zespołem. Polegają na gromadzenie materiałów metodą eksploracji archiwów, muzeów itp. kolekcji, a także Internetu i innych mediów oraz pozyskiwane w drodze obserwacji czy wywiadu. Dane zgromadzone zostaną wpisane do bazy danych. Jako pomoc dla badań tego rodzaju zostaną przygotowane kwestionariusze.

http://sienkiewicz.al.uw.edu.pl/?page=43

Ku atrofii. Henryk Sienkiewicz w programach nauczania oraz 
podręcznikach dla liceów w latach 1945-2013, 

dr hab. prof. UŁ Dorota Samborska-Kukuć

Opracowanie dotyczy funkcjonowania utworów Henryka Sienkiewicza w licealnym kanonie lektur w latach 1945-2013. Kwerendy obejmujące: instrukcje metodyczne, programy nauczania oraz podręczniki miały na celu ogarnięcie siedemdziesięciu lat szkolnej polonistyki w zakresie uobecniania się w szkole dzieł (i biografii) Sienkiewicza. Zauważono, że zmiany (korekty, ekwiwalencje, eliminacje) zależne były w dużej mierze od przeobrażeń politycznych i społecznych zachodzących w Polsce w trzech okresach (tuż po wojnie i w latach 50-tych, w latach 80-tych oraz po roku 1999). Jednym z wniosków jest to, że we wszystkich latach (poza najnowszymi) najważniejszym, obowiązkowym utworem był Potop, pozostający w lekturze mimo zmian natury ideologicznej, choć służący ekspozycji innych celów poznawczych i wychowawczych. W ostatnich latach ministerialne dyrektywy wyrugowały z kanonu „żelazny” Potop (jak również inne teksty Sienkiewicza jako obecne w gimnazjum), absencją tą akcentując nieistotność jego pisarstwa w procesie historycznoliterackim! Charakterystyczna dla dzieł Sienkiewicza w szkole jest ich migracja w kanonie, np. przesunięcie Ogniem i mieczem czy Pana Wołodyjowskiego z programu literatury pozytywizmu do programu literatury baroku, jako utworów kontekstowych bądź analogiczne przeniesienie Quo vadis? jako lektury uzupełniającej w zakresie kultury antycznej.

http://www.sienkiewicz.al.uw.edu.pl/henryk-sienkiewicz-w-szkolach-abstrakty


Henryk Sienkiewicz w szkole

Materiały z warsztatów: 
p. Joanny Wenek i p. Anna Brodawka

O czytaniu - Raport IBL 2014 r. - prezentacja




https://docs.google.com/presentation/d/1mbIZ2_Z7du8NGQ9nY0dUYx4JiOtJkqYsqLBOlpywxDI/edit?usp=sharing

Krzyżacy a inne teksty kultury - prezentacja



https://docs.google.com/presentation/d/11wxMr6po0y1h6aQ7AVrhbTts_CmFf9hdANIxJqxzW3c/edit?usp=sharing

Andrzej Waligórski:  Pan Wołodyjowski; Przygody pana Andrzeja ; Azja Tuhajbejowicz

http://www.waligorski.art.pl/liryka.php

Jacek Kaczmarski - Trylogia  - wszystkie wiersze – 11 min. ( Podbipięta , Kmicic, Pan Wołodyjowski

Jacek Kaczmarski  -  Pan Kmicic    

Jacek Kaczmarski - Pan Wołodyjowski 

Jacek Kaczmarski – Pan Podbipięta  







Jacek Kowalski - Skrzetuski Wielkopolanin




Jacek Kowalski - Duma Ukraina






Jacek Kaczmarski- Kniazia Jaremy nawrócenie







W STEPIE SZEROKIM * PIEŚŃ O MAŁYM RYCERZU





Witold Gombrowicz
DZIENNIK 1953–1956
Czytam Sienkiewicza. Dręcząca lektura. Mówimy: to dosyć kiepskie, i czytamy dalej. Powiadamy: ależ to taniocha – i nie możemy się oderwać. Wykrzykujemy: nieznośna opera! i czytamy w dalszym ciągu urzeczeni.
Potężny geniusz! – i nigdy chyba nie było tak pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. To Homer drugiej kategorii, to Dumas Ojciec12 pierwszej klasy. Trudno też w dziejach literatury o przykład podobnego oczarowania narodu, bardziej magicznego wpływu na wyobraźnię mas. Sienkiewicz, ten magik, ten uwodziciel, wsadził nam w głowy Kmicica wraz z Wołodyjowskim oraz panem Hetmanem Wielkim i zakorkował je. Odtąd nic innego Polakowi naprawdę nie mogło się podobać, nic antysienkiewiczowskiego, nic asienkiewiczowskiego.
Ażeby zrozumieć nasz romans sekretny (gdyż kompromitujący) z Sienkiewiczem, należy dotknąć sprawy drastycznej, a mianowicie problemu „wytwarzania urody”. Być urodziwym, pociągającym, ponętnym – to pragnienie nie tylko kobiety i, być może, im naród jest słabszy i bardziej zagrożony, tym dotkliwiej odczuwa potrzebę urody, która jest wezwaniem do świata: patrz, nie prześladuj mnie, kochaj! Lecz piękność potrzebna jest nam także, aby móc zakochać się w sobie i w swoim – i w imię tej miłości stawić opór światu. Narody zatem zwracają się do swoich artystów, aby oni wydobyli z nich piękność i stąd w sztuce piękność francuska, angielska, polska lub rosyjska. Czy ktokolwiek opracował historię urody polskiej w ciągu dziejów? Trudno o temat ważniejszy, gdyż uroda twoja określa nie tylko twój smak, ale i cały twój stosunek do świata, pewne rzeczy stają ci się niemożliwe do przyjęcia nie dlatego, abyś je potępiał, lecz ponieważ – z nimi – nie mógłbyś urzeczywistnić tej piękności, jakiej pragniesz, na jaką się stylizujesz.
Sienkiewicz naprzód pragnął podobać się czytelnikowi. Po wtóre, pragnął, aby jeden Polak podobał się drugiemu Polakowi i aby naród podobał się wszystkim Polakom. Po trzecie, pragnął, aby naród podobał się innym narodom.
Jest to bowiem geniusz „łatwej urody”. Z przerażającą skutecznością spłyca on wszystko, czego się dotknie, następuje tu swoiste pogodzenie życia z duchem, wszystkie antynomie, którymi krwawi się poważna literatura, zostają złagodzone i w rezultacie otrzymujemy powieści, które podlotki mogą czytać bez rumieńca.

Na podstawie: Witold Gombrowicz, Dziennik 1953-1956, Warszawa 1988.

“Każdy ojciec szczęśliwy będzie, jeżeli syn czytać będzie z zapałem, bo znajdzie w tym dowód, że chłopcu do wyobraźni i do serca przemawia to, co szlachetne: honor, poświęcenie, obowiązek, waleczność, miłość ojczyzny, wiara…” 

S. Tarnowski, Z najnowszych powieści polskich, [w:] tenże, O literaturze polskiej XIX wieku, Warszawa 1977, s.771.



Wątki Sienkiewiczowskie w batalii o kanon lektur szkolnych, 2011; http://marekkawa.info/?p=22

Wątki Sienkiewiczowskie w batalii o kanon lektur szkolnych

Nie bez kozery wielki apologeta sienkiewiczowskiej twórczości hrabia Stanisław Tarnowski od razu dostrzegł we współczesnym sobie arcypisarzu nie tylko największego twórcę, księcia polskiej powieści, ale również i Wielkiego Pedagoga. Kiedy czytamy więc jego słowa o publikowanej powieści „Ogniem i mieczem”:
„Każdy ojciec szczęśliwy będzie, jeżeli syn czytać będzie z zapałem, bo znajdzie w tym dowód, że chłopcu do wyobraźni i do serca przemawia to, co szlachetne: honor, poświęcenie, obowiązek, waleczność, miłość ojczyzny, wiara…”[1].
mamy wrażenie, że przed kilku jeszcze miesiącami uczestniczyliśmy w swoistym deja vu pryncypialnego sporu o należyte miejsce i recepcję sienkiewiczowskiej twórczości w literackim i formacyjnym kształtowaniu pokoleń młodych Polaków. Wydawałoby się, iż do nie tak dawna spór o godne miejsce twórczości Sienkiewicza w kanonie lektur pobrzmiewał już li tylko w dywagacjach historyków literatury, opisujących fenomen ówczesnego starcia dwóch ideowych szkół. Ale dziś chyba nieoczekiwanie dla wszystkich, a zwłaszcza polonistów, o geniusz Sienkiewicza nie spierali się już tylko Stanisław Brzozowski, Aleksander Świętochowski, Adolf Nowaczyński, Wacław Nałkowski czy Witold Gombrowicz, ale zaangażowana została niemal cała współczesna Polska: zarówno ta czytająca jak i nie, polityczna i polonistyczna, zorientowana bardziej lub mniej; oto nagle każdy chciał się opowiedzieć po którejś ze stron, wziąć udział w „literackiej” dyspucie, jaka nawiedziła niespodziewanie Polskę. W upowszechnionej, spopularyzowanej dyspucie literackiej, która wyszła poza opłotki polonistycznych gabinetów i sal wykładowych, przypomniała nam spór o Sienkiewicza z początków wieku. W tym ogólnonarodowym dyskursie po trosze moja skromna osoba stała się zaangażowanym aktorem i jednocześnie stroną sporu, który zarówno jako polonista, nauczyciel, ale i parlamentarzysta odpowiedzialny za sprawy edukacji nie mógł obojętnie stać z boku. Źródłem sporu stał się kolejny, nie zrealizowany de facto nigdy projekt zmian w kanonie lektur, który do dziś w niewyjaśnionych okolicznościach opublikowała „Gazeta Wyborcza”. Największy spór jednak powstał już nie tyle przy faktycznie dyskusyjnej propozycji lektury Dobraczyńskiego, czy próbie ograniczenia Witkacego czy Gombrowicza, ale oburzenie wyrażano też przy powrocie do takiej ilości tekstów Sienkiewicza, na jakie zasługiwał od lat najwybitniejszy nasz powieściopisarz. W poprawnościowej histerii, jaka ogarnęła niektóre tzw. opiniotwórcze ośrodki usiłowano przeciwstawić jakże gatunkowo i fenomenologicznie odmienną twórczość Gombrowicza recepcji i geniuszowi Sienkiewiczowskiej prozy. To pierwsze, jakże rażące nadużycie w powierzchownym podejściu porównawczym. Oczywiście podpierano się historią literatury i klasycznym już sporem nowoczesności z Sienkiewiczem, niestety jednak, jak zazwyczaj bywa w takich przypadkach, opacznie lub dosłownie odczytywano kontrowersyjne tezy Gombrowicza ustosunkowujące się do tradycji sienkiewiczowskiej w polskiej historii literatury. Osobiście biorąc udział w publicznej debacie w krakowskiej księgarni „Pod Globusem” z prof. Jerzym Jarzębskim, senatorem Jarosławem Gawinem i Sławomirem Sierakowskim doświadczyłem jak pobieżnie i z uległością wpisują się adwersarze Sienkiewicza w pozycję totalnej krytyki, szukając natchnienia w upraszczanym poglądzie Gombrowicza. Nawet tak słynny gombrowiczolog – jak prof. Jerzy Jarzębski na moment się nie zawahał się kontynuując ten nurt myślenia, mimo iż na pewno wiedział o specyficznym stosunku Gombrowicza do Sienkiewicza, którego krytyka była dalece emocjonalna podszyta podziwem i – rzekłbym – swoistą zazdrością. Nie wspominając już o zastanawiającej ewolucji stosunku Gombrowicza do Litwosa, kiedy ten pierwszy pod koniec swojego życia wyznał zaskakująco w swym ostatnim wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” :
?”Dziś staję się coraz bliższy Sienkiewicza i coraz dalszy Simone Weil[2]„.
Jednakże spór, jaki wtedy wybuchł, podgrzewany przez komercyjne media miał też, pamiętajmy, naturę ideową. Świadczył nie tylko o stosunku do polskiej tradycji literackiej, estetyki literackiej, ale koncepcji wychowawczej i aksjologii, jaką się chce zaproponować młodzieży.
Oto ówczesny minister edukacji Roman Giertych, kilka miesięcy po objęciu resortu, kontestując dotychczasowy kształt kanonu lektur, zakwestionował rozwiązania, jakie rozpoczęły się już za ministra Mirosława Handkego i były podtrzymywane przez kolejnych ministrów edukacji. Otóż rozporządzenie ministra Handkego u progu reformy edukacji w 1999r. było zabójcze dla twórczości Sinkiewicza i pustoszące minimalny kontakt ucznia z Sienkiewiczem; i tak – przypomnijmy- minister Handke w rozporządzeniu z dnia 15 lutego 1999 r.[3] w sprawie podstawy programowej kształcenia ogólnego ograniczył jedyną w całości lekturę powieści Sienkiewicza Quo Vadis lub inną powieść historyczną do li tylko szkół zawodowych, dodając do wyboru chyba na wszelki wypadek fragmenty Ogniem i mieczem. W technikum i liceum dla Sienkiewicza nie znaleziono miejsca (!), sugerując mimowolnie, iż proza naszego powieściopisarza przynależna jest mentalności polonistycznej uczniów szkół zawodowych. Co gorsza, nie tylko sklasyfikowano twórczość Sienkiewicza, jako przynależną szkołom zawodowym, tzw. szkołom ponadpodstawowym nie kończacym się maturą, ale nie znaleziono dla tej twórczości miejsca nawet w założeniach programowych klas o profilu humanistycznym. Jednym słowem – nie tylko zmarginalizowano Sienkiewicza, ustawiając go na półce na równi z trzeciorzędnymi literatami, ale i dalece upokorzono. Z kolei w gimnazjach pan Handke proponował jedynie wybraną nowelę Sienkiewicza, zapominając o tym, iż spod pióra Litwosa wyszły też wspaniałe powieści przygodowo-podróżnicze, jak choćby doskonała W pustyni w puszczy, atrakcyjna swą zwartością tematyczną, aksjologiczną i przesłaniem wychowawczym wychodząc naprzeciw potrzebom czytelniczym tej właśnie grupy szkolnej. W szczątkowej -można by rzec formie – przywraca czytanie Sienkiewicza kolejny minister edukacji E. Wittbrodt w rozporządzeniu z 21 maja 2001 roku[4], tym razem przynajmniej proponuje się jedną z powieści historycznych do wyboru ale i tak jedynie na poziomie podstawy programowej kształcenia ogólnego liceów profilowanych bez innych szkół ponadpodstawowych. Bardziej odważnie podchodzi już do twórczości Sienkiewicza kolejna minister pani Krystyna Łybacka, w rozporządzeniu ministerialnym z 26 lutego 2002 r. łaskawie umożliwia wybór jednej z powieści Sienkiewicza w podstawie programowej kształcenia ogólnego dla liceów ogólnokształcących, liceów profilowanych i techników. Niestety również nie widzi potrzeby umieszczenia jakiegokolwiek tekstu autora Potopu w programie lektur dla szkół ponadpodstawowych (gimnazjach). Choć trzeba też pamiętać pani minister Łybackiej, iż nie zawahała się wprowadzając do profilu rozszerzonego podstawy programowej Transatlantyk Gombrowicza, a dla Sienkiewicza ponownie nie było miejsca nawet w ambitnych klasach humanistycznych[5].
Jak już wspomnieliśmy przy okazji ministra Handkego, pierwszym ministrem edukacji, który odważnie i zdecydowanie przywraca polskiej szkole Sienkiewicza to pan Roman Giertych. Jego pierwsze rozporządzenie w tym względzie z dn. 30 listopada 2006 roku jeszcze z dystansem potraktowane przez media przede wszystkim wprowadza w podstawie programowej kształcenia ogólnego dla szkół podstawowych i gimnazjów lekturę Krzyżaków jak i wybraną nowelę, a z kolei na poziomie liceów ogólnokształcących, liceów profilowanych, techników i szkół uzupełniających proponuje się dwie powieści: Quo vadis, Potop[6]. Natomiast w kolejnym, dość słynnym z racji narosłych ataków (również ze strony premiera Kaczyńskiego) rozporządzeniu z 3 lipca br. minister Giertych uzupełnia jeszcze swoją dotychczasową listę lektur w dziale dotyczącym II Etapu Edukacyjnego klas IV-VI powieścią W pustyni i puszczy.Niestety ta jak i inne propozycje spotykają się z całkowitym brakiem zrozumienia nie tylko ze strony histerycznych mediów, liberalnych ośrodków politycznych i opiniotwórczych, ale też sam premier uchylił wspomniane rozporządzenie ministra edukacji. Choć należy przyznać, iż bardziej z powodów innych zmian (np. usunięcie prozy Gombrowicza, dodanie tekstów około papieskich, Libery, Kossak-Szczuckiej i innych) premier Kaczyński uchylił to rozporzadzenie ministra Giertycha 24 lipca.
Na szczęście nowy minister Ryszard Legutko wprowadzając własne rozporządzenie w sprawie polonistycznej podstawy programowej i kanonu lektur nie zmienił wcześniejszy kształt propozycji tekstów Sienkiewicza, jakie wprowadził minister Giertych.
dr Marek Kawa

[1] S. Tarnowski, Z najnowszych powieści polskich, [w:] tenże, O literaturze polskiej XIX wieku, Warszawa 1977, s.771.
[2] Cyt. za: J. Pasierb, Gałęzie i liscie, Poznań 1985, s. 98-99.
[3] Zob. Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 15 lutego 1999r. w sprawie podstawy programowej kształcenia ogólnego (Dz.U. z 1999r. Nr 14, poz.129).
[4] Zob. Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 21 maja 2001r. w sprawie ramowych planów nauczania w szkołach publicznych. (Dz.U. z 2001r. Nr 61 poz. 626)
[5] zob. Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej i Sportu  z dnia 6 listopada 2003 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie podstawy programowej wychowania przedszkolnego oraz kształcenia ogólnego w poszczególnych typach szkół.
[6] Zob. Rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 30 listopada 2006 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie podstawy programowej wychowania przedszkolnego oraz kształcenia ogólnego w poszczególnych typach szkół.

Henryk Sienkiewicz - O szkole w: Głos Śląski, 24 marca 1905 r.

 Henryk Sienkiewicz o szkole w Król. JPołskiem.


Henryk Sienkiewicz, nasz głośny powieścio-pisarz, zabrał także głos w sprawie szkólnej i zamieścił w petersburskiej »Rusi«, Polakom życzliwej, list następującej treści:
W liście tym Sienkiewicz przytacza znane słowa kuratora warszawskiego okręgu naukowego, powiedziane na wiecu w Warszawie, że słuszną jest rzeczą, aby naród, mający za sobą taką przeszłość, taką odrębną cywilizacyą, i taką bogatą literaturę, jak Polacy, upominał się o szkołę polską, że jednak obawiać się należy, iż szkoła taka wychowywałaby wroga wewnętrznego w państwie.
Sienkiewicz czyni uwagę, że jeżeli kurator to rozumiał, to tern samem przyznał,' że naród powinienby taką szkołę mieć i że miałby ją, gdyby nie owa obawa, że szkoła ta wytworzy wewnętrznych wrogów. Poczucie, że etan wewnętrzny szkólniotwa w Polsce woła wprost0 pomstę do Boga i że potrzeba w jakikolwiek sposób złemu zaradzić, ogarnęło już wszystkie warstwy narodu rosyjskiego. Być może jednak, że część znaczna podziela obawy, jakim dał wyraz kurator.
Henryk Sienkiewicz zwraca się zatem wprost do opinii rosyjskiej i zapytuje ją, czy dotychczas istniejąca rosyjska i ruiyfikaoyjna szkoła wytworzyła przyjaciół państwa i społeczeństwa rosyjskiego ? Odpowiedź na to dają fakta, którym żaden Rosyanin nie może zaprzeczyć. Szkoła taka, jak dzisiaj, rosyjska
1 rusyfikaoyjna, stała się nieszczęściem epotecznem i tragedyą dla wyohowańoów. Lata dziecinne i lata młodości zmieniły się w Królestwie Polakiem dosłownie w lata niedoli i męczarni, a jednak rodzice posyłają dzieci do tych szkół, choćby dla tych okruchów nauki, świadectw i patentów, bez których człowiek staje się w państwie paryasem. W ten sposób powstały dwa przeciwne obozy. Jeden stanowili obrońcy wroga narodu, szkoły z całym stojącym za nią policyjnym i administracyjnym aparatem, drugi stanowiły dzieci i ich rodzice, poczucie niedoli i krzywdy, których doświadczał cały naród. W takich warunkach upłynęły dziesiątki lat.
Wobec tego ozemże jest obawa, aby polska szkoła nie wytworzyła wrogów wewnętrznych? Gdyby ktoś rzekł, że szkoła rosyjska działała tak dla tego, że była złą, że lepsi ludzie pozostawali w Rosy i, a gorsi przychodzili do nas, to niewątpliwą jest rzeczą, że szkoła rosyjska choćby pedagogowie rosyjscy byli najlepsi, również nie zmieniłaby niczego, bo tak samo byłyby dwa obozy krzywdzicieli i pokrzywdzonych. Fakta mówią za siebie, bo oto przy pierwszem powszechnem wstrząśnieniu w państwie zaszły te opłakane wypadki, których obecnie jesteśmy świadkami. Nienawiść, jaką przez lata ucisku wywołała przeciwko sobie szkoła rosyjska, wy buchnęła z ogromną mocą.
Sienkiewicz kończy zwróceniem uwagi, że konieczną jest gruntowna reforma, płynąca ze zrozumienia stanu i zrozumienia obustronnego pożytku, płynąca z dobrej woli, nie bojąca się wyznać prawdy i iść za prawdą. — Jakkolwiek — pisze — zabrałem głos w tej sprawie, jako pisarz polski, mogę sumiennie powiedzieć, że gdybym być pisarzem francuskim, angielskim, albo chociażby niemieckim i znał równie dobrze stosunki, to wówczas ze stanowiska rozumu i etyki nie wypowiedziałbym innego zdania.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz